Mój wywiad w Radio Opole – Paulina od Matematyki

Poniżej transkrypcja mojego wywiadu w Radio Opole.

Dla osób, które wolą słuchać: https://youtu.be/WAxhB53Kt2U

Przyjemnego czytania 🙂

Dobry wieczór. W salonie naukowym Radia Opole wita Magda Szybińska, a razem ze mną gość Paulina Miś, znana jako Paulina od Matematyki. Cześć Paulina.

Dobry wieczór, cześć.

Dobry wieczór. Dzisiaj będziemy przede wszystkim rozmawiać o tym, jak wypadły egzaminy ósmoklasistów. One już za nami, już uczniowie dowiedzieli się jak wypadły ich oceny. Niestety matematyka to znowu nasza pięta Achillesowa. Tym razem znowu to właśnie z tego przedmiotu najmniej procent udało się uczniom w całym kraju zdobyć, ale tym opolskim uczniom też.

Tak, od lat jest taka sama sytuacja, także to już chyba nikogo nie dziwi. Matematyka zawsze wypada najsłabiej w tym zestawieniu i jest spora różnica między średnim wynikiem z matematyki, a na przykład z polskiego czy z języka angielskiego.

Tak jeszcze abstrahując od samej matematyki, to mnie bardzo zdziwiło to, że więcej punktów ogólnie uczniowie zdobyli z angielskiego nawet niż z polskiego. To jest niesamowita sprawa. Umiemy lepiej mówić po angielsku.

Wydaje mi się, że może sama struktura egzaminu jest troszkę inna i po prostu egzamin z języka obcego, z angielskiego jest łatwiejszy niż z języka polskiego. Po prostu nie pytają o takie szczegóły może jak w przypadku języka polskiego.

Zostawiamy angielski, zostawiamy polski, skupiamy się na matematyce. Masz ze sobą wyniki, prawda?

Tak. Zgadza się. Jeżeli chodzi o tegoroczne wyniki, no to na przykład z języka polskiego uczniowie średnio zdobyli 61% z egzaminu ósmoklasisty. Z matematyki jest to tylko można powiedzieć 52%, czyli aż o 9 punktów procentowych niżej niż z języka polskiego. Język angielski troszkę lepiej, 66% to jest średni wynik z egzaminu ósmoklasisty, a z języka niemieckiego 53%, czyli troszeczkę lepiej niż z matematyki, o 1 punkt procentowy więcej.

Mniej niż w zeszłym roku tych punktów z matmy udało się uczniom zdobyć.

Jeżeli chodzi o matematykę, tak, ale porównywalnie, ponieważ w poprzednim roku było to 53%, w tym roku 52%, więc różnica jest niewielka.

Wydaje się, że więcej niż połowa tych punktów jednak zdobyta jest. To nie jest jeszcze aż tak źle.

Teoretycznie nie, natomiast jeżeli spojrzelibyśmy na rozkład procentowy wyników, no to można tutaj wyciągnąć troszkę bardziej szczegółowe wnioski. Można wyciągnąć wnioski, jeżeli chodzi o matematykę, że 20% uczniów, czyli tak naprawdę co piąty uczeń, uzyskał z egzaminu ósmoklasisty 20% albo mniej. I to według mnie jest dosyć słaby wynik i jest powód do niepokoju. 30% ogólnie uczniów zdobyło 30% albo mniej z egzaminu, do 28%. Więc co trzeci uczeń tak naprawdę, no nie opanował tej matematyki w stopniu jakim zadowalającym, no bo do 28% z egzaminu ósmoklasisty z matematyki, to część punktów może być wystrzelanych, więc ta wiedza naprawdę jest bardzo, bardzo niewielka.

Jeżeli dobrze rozumiem, w szkole podstawowej uczy się matematyki na poziomie podstawowym i ta podstawowa wiedza powinna być opanowana na tyle dobrze, żeby później dać dobry start do szkoły średniej z tą matematyką. To jeżeli te wyniki są tak niskie, to znaczy, że w przyszłości ci uczniowie będą mieli spory problem z matematyką.

Zgadza się. Bardzo spory problem, ponieważ jeżeli nie opanuje się tych podstaw, nie opanuje się ułamków, kolejności wykonywania działań, czyli takich podstaw, które są sprawdzane na egzaminie ósmoklasisty, to uczeń bardzo mało prawdopodobne, że poradzi sobie w szkole ponadpodstawowej, gdzie nie ma czasu nauczyciel, żeby nadrabiać zaległości, które powstały w szkole podstawowej.

No to w takim razie proszę cię o komentarz do tej sytuacji. Co poszło nie tak?

Może to być efekt nauki zdalnej, no bo jest to pokolenie dzieci, które niestety uczyło się zdalnie i wiadomo jak ta nauka zdalna wyglądała, chociażby na samym początku. Uczniowie i szkoły nie były na to przygotowane i nauczyciele, żeby prowadzić takie lekcje zdalne, więc myślę, że to może być teraz konsekwencją. I nikt tymi uczniami nie nadrobił tych zaległości. I taka rada ode mnie, jeżeli słuchają tej naszej audycji rodzice, których dzieci miały taki niski wynik, to najlepiej przez wakacje próbować nadrobić jakoś te zaległości. Jest to możliwe, żeby przez 2-3 miesiące jeszcze pomóc tym dzieciom, żeby nie weszły z takimi brakami do szkoły ponadpodstawowej, bo naprawdę będzie im bardzo ciężko. W szkole ponadpodstawowej dochodzą kolejne, kolejny materiał i dziecko nie załapie tego materiału.

Samo w ogóle przejście ze szkoły podstawowej do szkoły średniej już powoduje duży stres u młodzieży, bo to już jest przecież młodzież. A jeszcze mając z tyłu głowy to, że ja tak niekoniecznie z tej matematyki jestem dobry, no to może powodować spory dyskomfort.

Tak i to nie będzie się przekładało wyłącznie na matematykę, ale na ogólny brak pewności siebie u takiego dziecka. Więc jeżeli rodzice chcieliby jakoś wspomóc swoją pociechę w tym, to radzę, żeby oprócz wakacji, żeby jeszcze jakoś podreperować tą matematyczną wiedzę, póki jeszcze jest chwilka czasu do tego.

Słabo w to wierzę, że uczniowie teraz w wakacje tak się jeszcze w sobie zepną, żeby przysiąść do tych ułamków, do tej kolejności wykonywania działań, do zadań tekstowych itd., itd. Pewnie powiedzą, no ale przecież my mamy wakacje, my chcemy w końcu przestać się uczyć.

Oczywiście jest to trudne i wcale się nie dziwię, że uczniom się po prostu nie chce, bo są też przemęczeni nauką i nie chcą się uczyć w wakacje. Oczywiście.

I rodzice też są zmęczeni nauką dzieci, bo nieraz jest tak, że to rodzic musi wejść w tę rolę nauczyciela. Chociaż nie ma już zadań domowych teoretycznie, no to w praktyce to i tak trzeba było poświęcić dzieciom trochę czasu na to, żeby ten materiał przyswoiły. Zwłaszcza właśnie przed egzaminem ósmoklasisty.

Oczywiście. Mimo tego, że nie ma zadań domowych, to rodzice doskonale wiedzą, że jeżeli chcą, żeby dziecko osiągało jakieś większe, wyższe wyniki, tym bardziej z matematyki, która jest przedmiotem, gdzie niestety trzeba przećwiczyć te przykłady. Nie da rady wszystkiego nauczyć się na lekcji. Naprawdę bardzo mały odsetek uczniów jest na tyle bystrych, że po kilku przykładach na lekcji zrozumie, jak coś działa i nie muszą się tego uczyć w domu. Niestety większość uczniów musi po prostu poćwiczyć te przykłady na kilkunastu przykładach, żeby zrozumieć schemat, zrozumieć system i później robić to automatycznie.

A czy te niskie wyniki uczniów z egzaminu z matematyki oznaczają, że my mamy słabe kompetencje matematyczne?

Ciężko powiedzieć. Jeżeli chodzi o rozkład wyników, właśnie chciałabym do tego wrócić, to on tak się rozkłada mniej więcej po równo, że są uczniowie i bardzo dobrzy, jest bardzo duże grono osób bardzo dobrych z matematyki, bo ponad 13% uczniów otrzymało powyżej 90% z egzaminu ósmoklasisty z matematyki.

To już jest bardzo dobry wynik, znakomity.

Dokładnie, więc naprawdę jest duża grono ósmoklasistów, które świetnie umieją matematykę.

Ale to tylko 13%.

Tak, natomiast musiałabym teraz tutaj wyliczyć, ile to mniej więcej jest, ale myślę, że około 20-30% uczniów osiągnęło bardzo fajne wyniki powyżej 70%, więc to jest też dosyć duże grono osób. Więc jeżeli chodzi o matematykę, to rozkład rozkłada się następująco. Jest sporo osób, które z matematyką sobie nie radzą, ale też jest sporo osób, które naprawdę ten egzamin dobrze napisały.

Albo po prostu są w takiej średniej bym powiedziała, że radzą sobie dostatecznie dobrze, czyli na tym poziomie podstawowym tę matematykę rozumieją, potrafią jej użyć w życiu codziennym, w praktyce i tutaj nie jest najgorzej. Ciekawa jestem, jak się przekłada niski wynik z matematyki na wysoki wynik np. z polskiego. Czy to jest tak, że część dzieciaków, uczniów podstawówek jest albo matematyczna, albo humanistyczna? Czy tutaj już można zauważyć takie podziały?

Mam takich danych, więc nie mogę się wypowiedzieć na to, jak to funkcjonuje w Polsce, czy faktycznie jest taka zależność, czy nie. Natomiast wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest dobry z matematyki, to z polskiego też sobie jakoś radzi. Raczej bym nie powiedziała, że występuje jakaś korelacja pomiędzy wysokim wynikiem z matematyki i wysokim wynikiem z polskiego lub niskim z polskiego. Wydaje mi się, że takiej korelacji może nie być lub po prostu uczniowie, którzy są dobrzy, ze wszystkiego mają dobre wyniki.

Dobrze uczą i tyle.

Dokładnie. Miałam właśnie wczoraj też live z uczniami, którzy albo byli moimi uczniami, albo też oglądali moje filmiki na YouTubie i ze mną się uczyli. Przygotowali też do egzaminu ósmoklasisty. I też poprosiłam ich, żeby się dzielili swoimi wynikami. Dzielili się wynikami nie tylko z matematyki, ale też z polskiego i z angielskiego. To generalnie te wyniki były bardzo dobre. Także nie było raczej takich sytuacji. Nie przypominam sobie, żeby z matematyki ktoś uzyskał mega wysoki wynik, a z języka polskiego byłoby to na przykład 50%. Raczej jak ktoś z matematyki miał wysoki wynik powyżej 80%, to z języka polskiego też śmiało powyżej 70%. Z angielskiego przeważnie ci uczniowie mieli bardzo wysokie wyniki, powyżej 90%. Wydaje mi się, że język angielski jest często widoczny w grach. Dzieci go używają po prostu bardzo często, dlatego lubią się go uczyć i mają takie dobre wyniki.

Przyswajają już niemal jako swój drugi język. Są takie kraje w Europie, gdzie mówi się jednym swoim językiem ojczystym, ale też angielskim na równi. I myślę, że to w naszym kraju też już powoli zaczyna być widoczne. Pewnie, że dobrze. Ale tak sobie jeszcze właśnie pomyślałam o tym polskim i matematyce, że często się mówi, że ktoś jest humanistą po prostu od tak z natury, a ktoś jest taki bardzo ścisły, jest logiczny, poukładany i stąd te umiejętności matematyczne ma bardziej rozwinięte. I to prawdopodobnie na tym poziomie szkoły podstawowej już można zauważyć, że ktoś ma bardziej artystyczną duszę, a niekoniecznie logicznie układa pewne fakty. A z drugiej strony bywają takie osoby, które nie potrafią napisać żadnej rozprawki, za to liczą w mig.

Może tak być, oczywiście. Może tak się zdarzyć i pewnie są jakieś predyspozycje. Ktoś woli liczyć, rozwiązywać łamigłówki, jakieś logiczne problemy.

I też się kierują w szkole średniej właśnie takimi kryteriami. Idą do klasy humanistycznej albo matematycznej, fizycznej, chociaż teraz bardziej może informatycznej.

Tak, może też tak być. I osoby, które są takimi powiedzmy umysłami ścisłymi, że łatwiej sobie, lepiej sobie radzą z matematyką, na przykład świetniej są z gramatyki. No bo tak naprawdę gramatyka to są też jakieś prawidłowości, schematy i takie osoby.

Wzory, których trzeba się trzymać. Reguły, których trzeba przestrzegać. Wróćmy do samej szkoły podstawowej, ale od samego początku. To nauczanie początkowe w klasach 1-3, czy tutaj ten talent matematyczny już może być rozwijany? Czy to jest rzeczywiście taka dopiero podstawa, wejście po przedszkolu w to liczenie? Jak ty to czujesz, jak ty to widzisz?

Myślę, że już widać u dzieci taką smykałkę, że komuś sprawia przyjemność liczenie. I tutaj bardzo ważną rolę mają nauczyciele, którzy uczą w tych klasach, bo im szybciej pokażą dziecku, że ta matematyka faktycznie jest fajna, miła, przyjemna, że cyferki są łatwe i można je polubić, Zarazić ich taką radością z samego liczenia, to myślę, że większej ilości dzieci można pobudzić taki zmysł matematyczny. Bo jeżeli, oczywiście dziecko może mieć predyspozycje, ale jeżeli dziecko też polubi matematykę, zobaczy, że w sumie fajne są te cyferki, fajnie się liczy, że mu wychodzi, to później bardziej będzie chciał się nauczyć tej matematyki.

Chyba nie ma nic gorszego niż straszenie matematyką, prawda? Że to jest trudny przedmiot, że tego trzeba dużo się uczyć, wkuwać i w ogóle.

Dokładnie, dlatego ja też zwracam uwagę na to, żeby nie mówić uczniom, że np. mają umysł humanistyczny, albo że rodzice są humanistami, to pewnie to dziecko też, bo to jest niepotrzebne zniechęcanie dziecka. I po co dziecko później ma sobie nadawać etykietki, że no tak, ja jestem humanistą, dlatego tej matmy nie umiem, albo dlatego mi tak kiepsko idzie. Nie nadawajmy etykiet, szczególnie takich, które nie działają na korzyść dziecka, bo gdyby działała na korzyść, no to jeszcze można się pokusić. Ale jeżeli ma to zniechęcać do nauki matematyki, to po co?

Czy to znaczy może jakieś programy, które rozwijają te umiejętności matematyczne już na tym etapie wczesnoszkolnym? Bo są czasami takie dzieci, które przychodzą już do podstawówki, do pierwszej klasy i one już umieją liczyć. I potem, kiedy trafiają do grupy, w której uczniowie w większości dopiero poznają te matematyczne wszystkie zasady, to oni trochę się nudzą i zaczynają później sobie znajdować Inne zainteresowania pozalekcyjne, bym powiedziała.

Ja jestem zwolenniczką, aby jeżeli dziecko świetnie sobie radzi z matematyką i widać, że odstaje w ten pozytywny sposób od reszty grupy, to na przykład rozwiązywać z takim dzieckiem, nawet rodzic to może robić lub nauczyciel, zadania konkursowe. Jest mnóstwo konkursów z matematyki w szkole ponadpodstawowej. I jeżeli da się takiemu dziecku arkusz konkursowy, tam są naprawdę fajne, takie logiczne zadania, które nie polegają stricte na liczeniu, ale właśnie na wykombinowaniu rozwiązania. Że jest jakiś problem, trzeba wymyślić jak to obliczyć i jakim sposobem. To dziecko naprawdę jest zafascynowane tym i poszerza swój punkt widzenia, nabywa nowych umiejętności. rozwiązuje jakieś matematyczne problemy i wtedy ono się nie nudzi. I faktycznie ta lekcja wtedy dostosowana jest też do tego dziecka. No i nie musi się nudzić z całą resztą klasy.

Ciekawa jestem, czy nauczyciele też mogą w klasach 1-3 dać taki dodatkowy program uczniom.

Myślę, że jeżeli dziecko jest zdolne, to myślę, że nie ma takiego problemu.

Podobno Młodzieżowy Dom Kultury w Opolu też organizuje jakieś takie specjalne zajęcia dla najmłodszych.

Świetnie, to byłoby super i warto na takie zajęcia wysyłać swoje dzieci, no bo dzięki temu tylko możemy zadziałać dla ich dobra.

Słyszałam też o specjalnych takich programach komputerowych, które potrafią pobudzić takie zainteresowanie matematyką. One podobno w wakacje są darmowe, warto to sprawdzić. Sama kiedyś widziałam, jak dziecko rozwiązywało zadania w aplikacji, która też poprzez zabawę trochę wprowadzała dziecko w świat matematyki. Rodzic, który zastosował tę metodę, to mówił tak, najpierw musisz sobie porobić trochę tej matematyki, żeby później móc spędzić wolny czas przy komputerze. To taka trochę też metoda, Kija i marchewki, chociaż raczej tutaj marchewki. Taka nagroda. Tak, taka nagroda. Najpierw porów troszeczkę tej matematyki, zainteresuj się tym w sposób taki trochę zabawowy. A później sobie już możesz grać i robić te inne rzeczy, na które masz ochotę na tablecie.

No i świetnie. Ogólnie takie gry logiczne rozwijają matematyczne myślenie. Jest wiele takich gier, gdzie trzeba wymyślać strategię, jakiś pomysł, jak tę grę wygrać. I gry komputerowe, i gry planszowe, więc każda taka forma rozrywki, gdzie dziecko musi wpaść na jakiś pomysł, znaleźć rozwiązanie, rozwija logiczne myślenie.

Tak myślę sobie, że teraz w wakacje to zwłaszcza planszówki mogą być bardzo przydatne. Jest taka świetna gra Rummikub.

Tak, tak.

Która polega na tym, że trzeba umieć poukładać odpowiednio liczby w odpowiedniej kolejności.

Zgadza się. Jeszcze kolorami. Tak, tak. I tam trzeba ułożyć sobie strategię na wygraną.

A to już trzeba umieć liczyć?

W Rumików nie. Nie trzeba umieć liczyć, bo tam się układa albo po kolei te cyfry, czyli trzeba po prostu znać kolejność liczb. Albo poukładać trzy takie same, albo cztery obok siebie. Więc wcale nie trzeba tam… Okej, trzeba dodawać do 30, bo żeby się wyłożyć, to trzeba uzbierać 30 oczek. Więc dodawanie do 30 trzeba umieć, ale później już żadna zaawansowana matematyka.

Dobra propozycja dla tych osób starszych. Mówi się, że im człowiek starszy, tym więcej powinien tą głową mimo wszystko ruszać, żeby tę sprawność umysłu zachować. Więc od najmłodszych do najstarszych takie gry matematyczne to jest dobra rzecz, nie tylko na wakacje. Paulina, ty jesteś przede wszystkim znana jako Paulina od korepetycji, bo udzielasz korepetycji z matematyki w sieci. Opowiedz, jak to się w ogóle zaczęło?

Tak, Paulina od matematyki. Tak, dokładnie. Jak to się zaczęło? Od zawsze udzielałam korepetycji z matematyki. W sumie…

Po zakończeniu kształcenia jesteś matematyki. Między innymi.

Między innymi, tak. Ukończyłam kilka kierunków studiów, w tym również nauczanie matematyki. I od zawsze ta matematyka była w moim życiu, od zawsze lubiłam jej uczyć, nawet jak pracowałam gdzieś indziej, to też udzielałam korepetycji. I w końcu doszłam do wniosku, że to mi sprawia taką radość, że chcę, żeby to było moim głównym z zajęciem. Założyłam swoją firmę, więc udzielałam tych korepetycji, jednak później miałam już tylu uczniów, tylu chętnych, że no nie wyrabiałam się czasowo.

Ale poczekaj. Dlaczego ty miałaś aż tylu uczniów?

Nie wiem. Uczniowie nawet polecali sobie wzajemnie lekcje ze mną. Nie musiałam się ogłaszać.

Ale dlaczego tak dużo uczniów potrzebuje korepetycji?

No to jest dobre pytanie. Generalnie narzekali na nauczycieli w szkole. Ja nie chciałabym oczywiście narzekać na nauczycieli w szkole, bo są i wspaniali nauczycieli, jak w każdym zawodzie. Są i tacy, i tacy, więc ogólnie mam ogromny szacunek dla nauczycieli, że wykonują swoją pracę, bo żeby być dobrym nauczycielem trzeba to kochać i trzeba być nauczycielem z powołania. To nie jest zawód taki jak każdy inny, że każdy może wykonywać ten zawód. Trzeba po prostu kochać uczyć, mieć ogromną cierpliwość. żeby wytrzymać tak naprawdę, bo są różne sytuacje w szkole.

To jest przecież powiedzenie, abyś cudze dzieci uczył.

Dokładnie.

Co może świadczyć o tym, że to wcale nie jest łatwy zawód do wykonywania.

Więc ja mam ogromny szacunek do nauczycieli każdego przedmiotu, bo wiem jaka to jest ciężka praca, ale dając też ogromną satysfakcję, kiedy się widzi postępy uczniów, jak są też wdzięczni, jak uczą się rzeczy, które wydawały się jakiś czas temu dla nich niemożliwe do nauki. Więc kontynuując moją historię, miałam bardzo dużo uczniów i nawet przychodzili do mnie już o 7 rano przed szkołą. Specjalnie przyjeżdżali wcześniej autobusami, żeby uczyć się ze mną, bo ja już później nie miałam popołudniowych terminów, więc nawet przychodzili wcześniej rano albo do południa, wykorzystywali okienka w szkole. I później stwierdziłam, że no już zgłaszała się do mnie taka ilość uczniów, że już nie dałam rady tego opanować. Więc stwierdziłam, że zrobię to w ten sposób. Nagram kurs, żeby moi uczniowie mogli sobie ten kurs oglądać i przychodzili do mnie tylko z pytaniami. Bo ja też po kilkunastu latach nauki matematyki trochę zaczynałam się nudzić tymi lekcjami. Bo jeżeli przygotowywałam maturzystów na przykład w danym roczniku do matury, to jeżeli maturzysta pokazał mi zadanie, którego nie rozumiem, to ja już doskonale wiedziałam, w jakim to jest podręczniku, na której stronie, znałam to już na pamięć. Więc to już później trochę nudzi, a ja nienawidzę się nudzić i nie lubię, jak coś nie sprawia mi przyjemności. Więc podam na pomysł, że okej, nagram kurs, niech ci uczniowie moi sobie ten kurs przerabiają, A przyjdą do mnie tylko z pytaniami, co było dla nich niejasne i dla mnie to będzie ciekawe i dla nich to będzie ciekawe. Bo tak naprawdę będą mogli mieć większą styczność z matematyką. Nie tylko godzinkę na naszych wspólnych zajęciach, tylko się mogą uczyć tej matematyki sami w domu. Więc jak pomyślałam, tak zrobiłam. Kilka miesięcy dobrych zeszło mi na nagranie kursu. Nie wiedziałam, jak długi taki kurs powinien być, bo nie uczyłam się tego nigdy wcześniej. Więc kurs, który nagrałam, bo nagrywałam go tak, jakbym tłumaczyła własnemu dziecku, ze wszystkimi szczegółami, tak jakby, żeby wszystko, wszystko tam wyjaśnić. Więc trwał już po montażu ponad 70 godzin zegarowych. A później się dowiedziałam, że kursy powinny trwać kilkanaście godzin. Ale nie wiedziałam tego. I bardzo dobrze, bo jest to albo najdłuższy kurs matematyczny, taki najbardziej szczegółowy dostępny w Internecie, albo jeden z dłuższych. Więc uczniowie bardzo sobie go chwalą, bo po tym kursie wystarczy, że ktoś go przerobi, przerobi zdania domowe i zdają maturę na 100%, więc efekty są. I jak skończyłam kurs, no to miesiąc później nadeszła pandemia. I weszła nauka zdalna i jak wiadomo część uczniów nie chciała spotykać się już stacjonarnie. Wszystko albo większość przeszło do online-ów. No i wtedy już zaczęłam ten kurs promować też w Internecie. Okazał się bardzo pomocny, ponieważ no sporo uczniów zostało w sumie tak samych z sobą. Nie miało pomocy ze szkoły, no bo wiadomo, że szkoły w większości technicznie nie były przygotowane na taką sytuację. Więc wtedy miałam okazję bardzo pomóc tym uczniom. Założyłam kanał na YouTubie. Bardzo byli mi uczniowie wdzięczni, bo też byłam jedna z pierwszych, która wtedy robiła z nimi te live i siedziała z nimi, tłumaczyła, więc ogrom wdzięczności od nich otrzymałam i to było wspaniałe.

Doskonale się wstrzeliłaś w czas po prostu.

Tak, no zupełnie nieświadomie, bo nikt nie wiedział, co nastąpi, więc tak, czas był świetny. A później nagrałam też kolejne kursy i do egzaminu ósmoklasisty i do innych klas i na poziom rozszerzony do matury. No bo wiedziałam, że są takie potrzeby i jest to dosyć fajna forma nauki dla ucznia.

To teraz porozmawiajmy o liczbach. Paulina od matematyki nie może być inaczej. Musimy powiedzieć o tym, jakie tam masz osiągi, jeżeli chodzi o media internetowe.

Jeżeli chodzi o mój kanał na YouTubie, to teraz jest ponad 85 tysięcy subskrybentów. Ogólnie wyświetleń jest kilkanaście milionów. To się ciągle zmienia. Myślę, że około 17 milionów ponad wyświetleń wszystkich moich materiałów. W tym czasie 4 czy 5 lat opublikowałam ponad 1300 filmów. na YouTubie, więc jest to ogromna ilość, ogromna ilość pracy, ale tak jak mówię, wdzięczność, którą otrzymuję od uczniów, te pozytywne komentarze, to uskrzydla. No bo jak się czyta komentarze czy maile, że ktoś dzięki nauce ze mną z dwudziestu kilku procent na próbnym egzaminie ósmoklasisty, czy na próbnej maturze w grudniu otrzymał dwadzieścia parę procent, a później maturę czy egzamin pisze na ponad siedemdziesiąt, tylko po nauce ze mną, no to wow. Bo podczas tych kilku miesięcy ktoś nadrobił wszystkie zaległości z poprzednich lat, też ze szkoły podstawowej i osiągnął coś dla niego niemożliwego. Więc ja bardzo się cieszę, że mogę uczestniczyć w takich przemianach uczniów.

Rozumiem albo inaczej. Domyślam się, że nie jedną propozycję ze szkół otrzymałaś do tego, żeby nauczać u nich jako nauczyciel matematyki.

Część nauczycieli czy dyrektorów mówi mi, że ma jakiś wolny etat, natomiast zastanawiałam się nawet nad tym. Jednak ja zawsze kalkuluję, że jeżeli poświęcę godzinę nauki w szkole, to mogę pomóc 30 osobom. A jeżeli poświęcę ten czas na nagranie materiału na YouTube’a chociażby, to zobaczy to kilkanaście tysięcy osób i ten materiał tam żyje wiecznie. Na YouTubie, bo ktoś po roku też może sobie to odtworzyć.

W matematyce niewiele się zmienia na przestrzeni lat. Cały czas te same zasady obowiązują.

Dokładnie. Co prawda czasami dochodzą jakieś tematy lub są skreślane tematy, jeżeli chodzi o wymagania egzaminacyjne. Natomiast tak, matematyka jest ta sama, liczy się tak samo. Po prostu chciałabym pomóc jak największej ilości osób, więc nawet nie udzielam już korepetycji indywidualnych. Też z tego całkowicie zrezygnowałam kilka lat temu, ponieważ nie sposób byłoby połączyć i korepetycji indywidualnych z tym, co robię na YouTubie.

Analizujesz też arkusze egzaminacyjne, porównujesz te zadania. Jak się zmieniają wymagania, jeżeli chodzi o poziom matematyki, nauczania matematyki, a potem egzaminowania uczniów?

Z tym jest bardzo różnie. Przez ostatnie lata, praktycznie co roku albo co dwa lata zmieniała się podstawa programowa, jeżeli chodzi o egzamin ósmoklasisty i tak samo, jeżeli chodzi o maturę. Ma to związek oczywiście z dostosowaniem wymagań do tych warunków, które były, do nauki zdalnej. Wiadomo, że uczniowie mieli dużo mniejszą możliwość nauki niż jak nie było nauki zdalnej. Zadania są różne, generalnie na przykład ten egzamin ósmoklasisty w maju był dosyć łatwym egzaminem, ale bardzo mnie cieszy to, że coraz więcej na egzaminie ósmoklasisty jest zadań, które nie tylko sprawdzają liczenie, ale też umiejętność takiego logicznego myślenia. I na przykład w tym roku taka ciekawostka, najtrudniejszym zadaniem na egzaminie ósmoklasisty z matematyki było zadanie z bryłami, które też nie było takie standardowe. I teoretycznie ono było łatwe. To było zadanie ze dwa punkty, gdzie były dwa klocki. Jeden w kształcie sześcianu, drugi w kształcie ostrosłupa. I trzeba było policzyć wysokość tego klocka w kształcie ostrosłupa, mając daną objętość tego ostrosłupa. Więc w teorii dosyć łatwe zadanie. Natomiast dlatego, że to było ubrane w formie zadania, że są jakieś klocki, to osoby, które miały taki problem z rozwiązywaniem zadań, z rozwiązywaniem problemów, nie podjęły się tego zadania. I ciekawostka, tylko 26% uczniów, czyli około co czwarty uczeń, otrzymał maksa, czyli dwa punkty za to zadanie – bardzo mało osób. I osoby, które logicznie myślą, które uczą się rozwiązywać problemy, dla nich to zadanie było, jak bułka z masłem. Mi mówili uczniowie jak pytałam się wczoraj, jak myślicie, które zadanie okazało się najtrudniejszym, to nikt nie wpadł na to, że to było to zadanie. Bo naprawdę ono było dosyć łatwe, można je było zrobić w 3-4 linijki, więc dosyć szybko, w dwie minutki. Więc tutaj problem był taki, że gdyby to zadanie było skonstruowane, że dany jest, ostrosłup i tak dalej, nie byłoby tych klocków jednego na drugim, to myślę, że więcej ósmoklasistów je by wykonało poprawnie. A to, że było ubrane jeszcze w jakieś klocki, czyli jeszcze jakieś dodatkowe aspekty, to przeraziło niektórych ósmoklasistów. Ale ja bardzo się cieszę, że są tego typu zadania, bo uważam, że egzamin ósmoklasisty powinien sprawdzać logiczne myślenie, rozwiązywanie problemów, a nie tylko taką teoretyczną, matematyczną wiedzę.

Ja bym poszła o krok dalej. Tak się powinno właśnie uczyć tej matematyki. I nauczać, tak? Żeby ona była przydatna później w życiu codziennym. Żeby można było ją wykorzystać w praktyce. Bo co z tego, że będziemy znać kolejność wykonywania zadań? Co z tego, że wkujemy jakiś wzór na pamięć, jak nie będziemy umieli go potem zastosować w praktyce?

Dokładnie, bo teraz w Internecie jest wszystko. Jak nie będziemy pamiętać jakiegoś wzoru, wyszukamy go w Internecie. Wszystko jest, ale jak go zastosować, no to musimy umieć. Bardzo ucieszyło mnie też zadanie, które pojawiły się na egzaminie ósmoklasisty. Taka byłam zaskoczona, ale taka bardzo pozytywnie. Zadanie za trzy punkty aż, które naprawdę było takim mega praktycznym zadaniem. Tak w skrócie opowiem o czym to zadanie było. Chodzi o to, że pan Jan sprzedawał w sklepie truskawki. Te truskawki były w trzech rodzajach opakowań. Podana była ilość tych truskawek i podane było ile procentowo miał ile jakich opakowań. No i była cena każdego opakowania. No i teraz uczeń musiał naprawdę wykazać się takim logicznym myśleniem, żeby… Pytanie było oczywiście, jeżeli pan Jan sprzedał wszystkie truskawki, no to ile, jaką kwotę otrzymał ze sprzedaży. I to było naprawdę praktyczne zadanie, które faktycznie może się przydać kiedyś w życiu takim osobom.

Może się okazać, że Janek zostanie tym Janem, który będzie handlował truskawkami.

Dokładnie, więc fajnie, żeby potrafił sobie policzyć opłacalność. Ile musi sprzedać truskawek w takich opakowaniach, w takich i w takich, żeby mieć jakiś zysk. Więc to było bardzo fajne zadanie i myślałam, że to sprawi największą trudność ósmoklasistom, ale się okazało, że nie, że poradzili sobie z tym zadaniem lepiej niż z tym zadaniem z ostrosłupem, co bardzo mnie ucieszyło.

W ogóle wydaje mi się, że takie zadania polegające na robieniu zakupów, na poradzeniu sobie w sklepie, dla współczesnej młodzieży to jest coś bardzo potrzebnego, bo jeszcze powiedzmy, kiedy my byłyśmy w wieku szkolnym, to często same robiłyśmy zakupy. To pokolenie dzisiejszych powiedzmy 40-latków jest nauczone tego, że mama wysyłała idź po kilo ziemniaków i kup 35 deko cukru. A współczesna młodzież idzie do sklepu, bierze spółki, kasuje bezobsługowo to na kasie i nawet nie wie jaką ma gramaturę. A jeżeli do tego jest jeszcze jakaś przecena o ileś procent, to jeżeli nie mają podanego tego na tacy, czyli na cenówce nie jest to wypisane, to tak niespecjalnie potrafią sobie z tym poradzić.

Tak. I co więcej, bardzo bym chciała, żeby też na maturze było więcej tego typu zadań. Na egzaminie ósmoklasisty również, takich bardziej życiowych. I wtedy ta nauka matematyki byłaby naprawdę bardziej praktyczna. Wtedy osoby, które napisały maturę, egzamin ósmoklasisty z matematyki, potrafiłyby sobie poradzić w sklepie. Albo wyliczyć cokolwiek właśnie w dorosłym życiu. Albo na przykład mają przepis i żeby proporcjonalnie dodać ilość składników do przepisu, jeżeli chcą zrobić nie jedną porcję, a na przykład dwie i pół porcji. Aby też potrafiły same w głowie sobie to policzyć, a nie przy pomocy jakichś programów.

No tak. Kiedyś mnie córka zapytała, mama po co mi są te ułamki? Więc właśnie wtedy podałam przykład pieczenia ciasta. Jeżeli masz jedną, drugą szklankę mąki i trzy czwarte szklanki cukru, no to skąd będziesz wiedziała ile to jest?

Dokładnie. Czy na przykład osoby po maturze idą na studia, wynajmują mieszkanie i chcą sobie przemalować pokój. Super byłoby, żeby w ciągu pięciu minut potrafiły policzyć, ile potrzebują kupić puszek farby, albo w jakich opakowaniach farba najbardziej się opłaca, żeby kupili, żeby pomalować pokój na przykład dwa razy na jakiś kolor. I świetnie, żeby to były takie praktyczne umiejętności, które każda osoba dorosła ma, która zdała maturę z matematyki. Natomiast obecnie matura z matematyki czy egzamin ósmoklasisty może troszkę idzie w tym kierunku, ale moim zdaniem jeszcze troszkę za mało, żeby uczyć właśnie takich praktycznych umiejętności, żeby ta młodzież też wiedziała, że to faktycznie jej się przyda w życiu.

Paulina od matematyki jest dzisiaj gościem salonu naukowego Radia Opole. Paulina, jak Ci się wydaje, jak będzie wyglądało nauczanie tej matematyki w szkołach podstawowych teraz, kiedy mówi się o tym, że ta podstawa programowa powinna być zmieniona, że bardziej dostosowana właśnie do życia?

No to wszystko zależy też od nauczycieli, od podręczników, jakie będą. Mam nadzieję, że powoli będzie się zmieniać, ale to wszystko zobaczymy. Tak naprawdę to jest jedna wielka niewiadoma, bo tak jak mówię, cały czas postawa programowa się zmienia. Nauczyciele, którzy też mówią, jakby chciała, żeby ta postawa programowa się zmieniała, ciągle wyrażają swoje opinie, ale nie zawsze są one tak do końca wysłuchiwane i brane pod uwagę.

A czy twoim zdaniem tej matematyki mamy wystarczająco dużo w szkole? W podstawówce i później w szkole średniej?

Wydaje mi się, że jest jej wystarczająco. Że jest jej dobra ilość. Natomiast zdaję sobie też sprawę z tego, że jeżeli klasy mają 30 osób, to nauczyciel też nie jest cudotwórcą. Jeżeli klasa byłaby mniejsza, to on dałby radę opanować cały ten materiał ze wszystkimi. A jeżeli klasa jest duża, to też nauczycielowi ciężko jest zrealizować materiał w takiej dużej klasie, tak żeby każdy był na bieżąco i każdemu wszystko wytłumaczyć.

To może metodą byłoby też dzielenie całej klasy na podgrupy, na podklasy, tak jak jest to w przypadku zajęć z języka obcego.

Na pewno nauczycielom byłoby wtedy łatwiej dostosować program do uczniów.

Ale to wtedy potrzeba by było więcej godzin dla nauczycieli. I więcej nauczycieli po prostu. A co powiesz na temat wprowadzenia nowych technologii do podstawówek i do szkół średnich w nauczeniu matematyki?

Myślę, że to bardzo pomaga. No tego nie unikniemy.

Nie, chodzi mi o kalkulator. Tylko może o jakieś aplikacje, sztuczna inteligencja?

Wchodzi sztuczna inteligencja i nie możemy też oszukiwać się, że to nie nastanie, bo to po prostu jest. I dzieci też wiedzą, że ta sztuczna inteligencja przecież jest. Czasami lepiej się potrafią nią posługiwać niż dorośli. więc trzeba uczyć dzieci mądrze z niej korzystać. I fajnie uczyć, pobawić się nawet z dziećmi tą sztuczną inteligencją i pokazać, co potrafi, ale z drugiej strony trzeba też inteligentnie zadać pytanie sztucznej inteligencji, żeby dała nam taki wynik, taką odpowiedź, jak naprawdę chcemy. Więc ciągle to logiczne myślenie jest bardzo ważne i póki co sztuczna inteligencja nam tego nie zastąpi.

Z inteligencją, do inteligencji trzeba podchodzić. A powiedz jeszcze, co sądzisz na temat takich rzeczy jak arytmetyka mentalna. To w wielu szkołach w kraju już jest też wprowadzane.

Uważam, że wszelkie takie urozmaicenia, które mogą pomóc uczniom są jak najbardziej godne zastosowania. Jeżeli chodzi o to, żeby wprowadzić to do programu szkoły, myślę, że póki co nie ma takiej szansy, bo szkoły są tak przeładowane materiałem, że po prostu nie ma już czasu na to, żeby uczyć jeszcze takich rzeczy. Ale jak najbardziej w wolnym czasie, na kółkach zainteresowań, to są świetne rzeczy, które też pokazują uczniom, że można liczyć inaczej, że są inne systemy i można liczyć ciekawiej i że można się tym zainteresować.

A są jakieś takie działy, które ty byś wykreśliła z programu nauczania?

Ciężko powiedzieć. Ogólnie uważam, że jeżeli chodzi o matematykę w szkole średniej, część działów naprawdę nie jest potrzebnym uczniom w życiu dorosłym, jeżeli nie idą na studia typowo techniczne. Więc myślę, że dobrze byłoby, żeby było rozgraniczenie na osoby, które chcą się kształcić w kierunku technicznym, żeby one oczywiście jak najwięcej te matematyki miały i żeby tam miały różne, skomplikowane nawet działy. Natomiast dla osób, które na przykład później chcą iść na studia humanistyczne, to dobrze byłoby, żeby ta matematyka, tak jak już rozmawiałyśmy, pomagała im radzić sobie po prostu w życiu. Typu do wykonywania takich prostych obliczeń, żeby uczyła logicznego myślenia. A niekoniecznie, żeby taka osoba dorosła później musiała pamiętać, jak liczyć kosinusy itd. Chociaż to też czasami przydaje się w życiu.

Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałyśmy o tym, że dekarzom bardzo się przydaje twierdzenie Pitagorasa.

Oczywiście, czy trygonometria jak najbardziej, z tym, że ile osób po szkole średniej będzie dekarzami. Dlatego fajnie byłoby moim zdaniem to rozgraniczyć i wtedy też ta niechęć do matematyki trochę by odeszła, bo nie wszyscy uczyliby się takich dla nich później niepotrzebnych rzeczy, a wszyscy uczyliby się tego, co naprawdę się później w życiu dorosłym może im przydać.

Powoli zbliżamy się już do finału naszej rozmowy w salonie naukowym Radia Opole. Powiedz takie jeszcze wskazówki matematyczne na wakacje. Jakieś takie podpowiedzi związane z tym, żeby tę matematykę w hobby przerodzić w czasie wakacji. Co mogłabyś podpowiedzieć?

Tak jak rozmawiałyśmy wszelkiego rodzaju gry. Ja jestem zwolenniczką bardziej gier planszowych niż takich komputerowych, bo przy okazji gier planszowych rozwijamy też np. swoje umiejętności towarzyskie, negocjacyjne, jeżeli np. gramy w katana, czy jakieś takie inne gry strategiczne, więc wtedy naprawdę można miło spędzić czas wszelkiego rodzaju łamigłówki. typu Sudoku, to też bardzo rozwija logiczne myślenie. Kostka Rubika. Warto jest dziecku pokazywać tego typu rzeczy, no bo to dziecko musi chcieć. Nie zmusimy dziecka, że będzie układało kostkę Rubika.

A tak myślę sobie, że dobrze by było też na kółkach zainteresowań uczyć dzieci układania kostki Rubika. Bo to też są konkretne schematy, konkretne zasady, którymi trzeba się kierować, żeby tę kostkę ułożyć.

Tak, gra w szachy, w warszawy. Najlepiej jest pokazać dziecku szereg tych możliwości, żeby dziecko było jej świadome. No bo jeżeli dziecko nawet nie wie, że istnieje coś takiego jak kostka Rubika, to jak się ma tym zainteresować? A jeżeli pokażemy dziecku różne możliwości, no to jest większa szansa, że coś go zainteresuje, coś go zafascynuje. A jak już zafascynuje, no to już po problemie, to już dziecko w to pójdzie i będzie się w tym rozwijało.

Przed tobą wakacje? Czy Paulinę od matematyki wakacji nie ma?

Ja jestem już po urlopie, ponieważ czerwiec dla mnie jest takim miesiącem, gdzie uczniowie już kończą szkoły, już są po maturach, po egzaminie ósmoklasisty, więc ja czerwiec wykorzystuję na odpoczynek. Jestem już zregenerowana, wypoczęta. No a teraz już będę pomagała maturzystom za chwilkę w podejściu do poprawki, ponieważ w przyszłym tygodniu już są wyniki z matur, znaczy w tym tygodniu już są wyniki z matur. Więc te osoby, które niestety nie zdały matury, będą się przygotowywać do poprawki w sierpniu. Więc też będę starała się nagrywać jakieś materiały, żeby im w tym pomóc. No bo to jest też wyzwanie, żeby w półtora miesiąca nauczyć się do matury tak, żeby ją zdać, skoro w maju się nie udało.

A jest to możliwe, żeby w takim krótkim czasie jeszcze poprawić ten swój wynik z matury?

Oczywiście. Rok do roku uczniowie korzystają z moich kursów i zdają. Nawet rekord to jest chyba, że ktoś przerobił kurs w półtorej tygodnia i zdał poprawkę. Tylko to było kilkanaście godzin dziennie, ale to była już dorosła kobieta, której bardzo zależało, musiała zdać tę poprawkę, bo musiała – było jej to potrzebne do pracy. Także nie ma rzeczy niewykonalnych, ale ja zawsze jestem zwolenniczką tego, żeby rozplanować sobie naukę, jak najwięcej sobie dać tego czasu, żeby się nie stresować i na spokojnie systematycznie sobie przerabiać materiał.

Skoro da się w półtora miesiąca przygotować do matury, to po co cztery lata do szkoły chodzić?

No właśnie mój kurs, który trwa ponad 70 godzin, tak naprawdę zawiera wszystkie te informacje, które uczniowie uczą się w tyle lat szkoły. Ale wiadomo, inaczej się uczy w szkole, inaczej się uczy samodzielnie. Jeżeli ktoś uczy się z kursem online, nie oszukujmy się, musi mieć samodyscyplinę, no bo nikt nad nim nie siedzi, nie powie, że musi się tego uczyć, więc tak to wygląda.

Chce umieć liczyć, to musi liczyć w takim przypadku tylko na siebie i na swoje zaangażowanie w to, żeby ta matma stała się później już skuteczna w życiu też. Bardzo ci, Paulinka, dziękuję za to spotkanie. Paulina Miś, Paulina od matematyki skuteczna jako repetycja była gościem salonu naukowego Radia Opole.

Dziękuję bardzo.

Do usłyszenia.

Do usłyszenia.


Wszystkie wskazówki w jednym miejscu 📚

Mój wywiad w Radio Opole – Paulina od Matematyki

© 2024 Paulina od Matematyki. Wszelkie prawa zastrzeżone.  Regulamin oraz polityka prywatności.